czwartek, 10 maja 2012

zupa

jesteśmy nad morzem. w zeszłym roku najstarsza była z babcią w sanatorium a ja ze środkową i najmłodszą (jeszcze w brzuchu) w pokoju wynajętym niedaleko. jednak w tym roku doszłam do wniosku, że taniej będzie wynająć dla nas wszystkich dom.  za to obiady jemy w sanatorium. tam mamy dietę bez mleczną i dla mnie dodatkowo bez pszenną i nie muszę się martwić gdzie co mogę zjeść :) aaaale to wygodne :)

zupę, której nie zjemy na miejscu biorę dla dziewczyn na popołudnie (obiad o 13.00, kto by wytrzymał bez jedzenia do kolacji...)

któregoś popołudnia pytam dziewczyny, czy zjedzą zupę (rosół).
najstarsza: - z przyjemnością!
ja: - oooooooooo!
i do środkowej: - ty też zjesz zupę z przyjemnością?
środkowa (obrażona): - nie.... z tlusecztami!

ps. środkowa jeszcze "k" nie wymawia

ps2. dla środkowej kluseczki to najważniejszy składnik zupy. zje każdą, byle były w niej kluchy.









2 komentarze:

  1. zupa z TLUSECZTAMI, boskie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie opowiadasz o tych swoich skarbach ;)Moja córeczka to też Hania i chyba mamy trochę podobne codzienne problemy dotyczące diety. Miło było mi ciebie poznać, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń