moje trzy koraliki: hanka (rocznik 2007), gośka (2009) i kalina (2011), dostarczają mi tyle uciechy, że nie mogę się tym nie podzielić... może i ty uśmiechniesz się czytając nasze przygody? będzie też zapewne o sprawach domowych i wszystkim innym, czym się będę chciała podzielić. zapraszam :)
czwartek, 17 maja 2012
jak nie urok, to...
znacie to powiedzenie, nie? ja niestety przerobiłam je (dosłownie) w praktyce na naszym wyjeździe. w zeszłym roku żałowałam, że już po trzech tygodniach wyjeżdżamy. w tym roku właściwie to się cieszę. już chciałabym być w domu.
zaczęło się po tygodniu pobytu. przyjechaliśmy w nocy z soboty na niedzielę (28 na 29 kwietnia) a już w piątek byliśmy z dzieciakami u lekarza. właściwie jeszcze nie było tragedii, ale kalina i gośka kasłały, kalinie jakby miały zacząć ropieć oczy... wolałam przed weekendem pokazać je lekarzowi. na szczęście coś mi kazało poszukać lekarza na nfz (jakbym wiedziała, że na jednej wizycie się nie skończy). lekarz powiedziała, że nie ma się do czego przyczepić. w poniedziałek wróciłam z kaliną po krople do oczu. w środę po antybiotyk :((( kalina od wtorku przez trzy dni miała gorączkę powyżej 38 stopni i nie mogłam jej zbić. w pewnym momencie na sam widok czopka czy strzykawki z syropem zaczynała płakać. w nocy (już po pierwszej dawce antybiotyku) temperatura doszła do 40 stopni. w czwartek po południu zaczął działać antybiotyk i gorączka spadła. za to w piątek hanka zaczęła brzydko kasłać i znowu wizyta u lekarza. na szczęście to się nie rozwinęło. ale byłoby za dobrze, jakby się na tym skończyło, nie? jak już przeziębienia się skończyły, to hanka rozbiła sobie głowę. na szczęście okazało się, że to tylko starta skóra, ale krwawienia nie można było zatamować. następnego dnia gośka skakała po łóżku, przewróciła się i przygryzła sobie dolną wargę. do krwi oczywiście. a dwa dni później wieczorem zwymiotowała do łóżka i następnego dnia rozwolnienie i bóle brzucha. oczywiście kolejna wizyta u lekarza... ja chcę do dooooomu!
jeszcze nie dodałam, że to wszystko działo się głównie po wyjeździe darka do pracy (z pięciu wizyt u lekarza zaliczył ze mną dwie, kalina gorączkowała już jak go nie było) i teraz jak już wrócił, dziewczynki są już zdrowe. na szczęście mama do mnie przyjechała przed jego wyjazdem.
relacjonowałam mu wszytko na bieżąco telefonicznie i na skype. i w apogeum tych chorób dostałam od niego taki link:
http://bachormagazyn.pl/2012/05/10/superporadnik-wczesnego-beznadziejstwa-13-traum/
z dopiskiem "patrz punkt 7"
uprzedzam - czytane w dużej ilości na raz nie jest śmieszne. ale jak przeczytałam punkt 7 to pomyślałam "byli tu, czy co?"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz